Kwiecień 2002 roku, w Liberii trwa wojna domowa. James Brabazon chce przeniknąć do środowiska rebeliantów. Ma mu w tym pomóc Nick du Toit, najemnik, weteran wojen na Czarnym Kontynencie, postać co najmniej dwuznaczna. Brabazon jeszcze nie wie, że wkroczy w okrutny świat , w którym jedynym oparciem będzie dla niego Nick. Rebelia okaże się dla reportera nie tylko testem wytrzynmałości fizycznej i psychicznej, lecz także sprawdzianem jego obiektywizmu. Mój przyjaciel najemnik to obraz bratobójczych walk w Liberii, kulisy jednego z najbardziej groteskowych zamachów stanu w najnowszej historii i opowieść o męskiej przyjaźni. Książka stawia przy tym mocne pytanie o etykę warsztatu dziennikarza.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Uganda. W środku w Gulu trwa zabawa. Kilku-, kilkunastoletnie dzieci biegają po placu z drewnianymi maczetami i karabinami: partyzanci napadają na wioskę, na ratunek przychodzą żołnierze. Zwyczajna dziecięca gra. Ale podopieczni ośrodka nie odgrywają scen z filmów czy książek, lecz z własnego życia. Z rodzinnych wiosek porwała ich Boża Armia Oporu i przemieniła w zabójców, dowódcy kazali zabijać mieszkańców własnej wioski, nawet rodziców i rodzeństwo. Boża Armia to partyzantka pod przywództwem proroka Josepha Kony`ego, który jak sam twierdzi, został opętany przez duchy. Ośrodek w Gulu pomaga wrócić do normalnego świata, tym którym udało się uciec.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Miałam uczyć dziewczęta - czternastolatki z dobrych, względnie liberalnych domów, które poszły do szkoły w porę i mogły kontynuować edukację bez większych kłopotów, choć niektórzy przechodnie popatrywali krzywo na ich odsłonięte twarze i ozdobione tanimi pierścionkami dłonie. Dziewczęta w miarę beztroskie i pełne nadziei na przyszłość. Miałam też uczyć dorosłe kobiety, którym czarna noc talibów zabrała najpiękniejsze chwile dojrzewania. Latami zamknięte w domach, obarczone wspomnieniem niedawnych okrucieństw, skrzywione lękiem, że podzielą los swoich rówieśnic - upokarzanych, bitych, palonych żywcem przez niekochanych mężów. Żałośnie niezaradne, wąsko myślące, często przepełnione żądzą odwetu. Miałam je wszystkie zarazić swoją zachodnią pogodą ducha, odemknąć im okienko na świat, uświadomić, że mimo różnic kulturowych mamy podobne troski, marzenia i aspiracje. Wspólnota płci dawała mi rękojmię bezpieczeństwa. (fragment)
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Filozof wśród podróżników. Nomada, który podąża śladami przeszłości. Cees Nooteboom słyszy szepty odwiedzanych miast. Wie, że choć kolory blakną, legendy pozostają żywe. Hotel nomadów to zbiór esejów obejmujących podróże Nootebooma z ostatnich czterdziestu lat. Ten niezwykły wędrowiec zabiera nas nie tylko do ukochanej Hiszpanii; odwiedza także Irlandię, Niemcy, Szwajcarię, Holandię, Włochy, Iran. Raz prowadzi nas do letniej rezydencji królów hiszpańskich Aranjuez, kiedy indziej pokazuje szlaki pielgrzymek do japońskich klasztorów, po czym zaprasza na wspólny spacer na cmentarz, do odwiedzenia pubu czy pójścia na koncert, do poszukania roślin widzianych tylko na filmach. Zamyka oczy i buduje hotel idealny, łącząc znane mu elementy z różnych stron świata. Snuje rozważania, których punktem wyjścia są informacje z gazet, zastanawia się nad zmianami cywilizacyjnymi, nad podróżowaniem jako formą medytacji i samopoznania, wreszcie nad samym aktem pisania, nad sztuką słowa. Pokazuje, jak można patrzeć na świat. Nadal buduję swój hotel, tę nieistniejącą budowlę, która egzystuje jedynie w mojej głowie, hotel z bliskiego i dalekiego świata, z miasta i ciszy, z zimna i upału. Nieistniejące okna, które wychodzą na ogrody i betonowe place, na parki i pustynie. Łóżka unoszą się w powietrzu, ściany powstały z materii, z jakiej zrobione są sny, telefony rozmawiają wyłącznie ze sobą, pokoje są z powietrza, a w każdym z nich pisałem - książki, listy, notatki, opowieści o rzeczach, miejscach, które zobaczyłem. O miastach i wierszach, o książkach i wystawach, o podróżach i zdjęciach. Cees Nooteboom
UWAGI:
Źródła tekstów. s. 245-246. Indeks.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Tiziano Terzani wielokrotnie przyjeżdżał do Kambodży między 1972 a 1994 rokiem. Losy tego małego państwa stały się dla niego symbolem postkolonialnej Azji będącej przedmiotem rozgrywek między wielkimi mocarstwami. Pierwsze reportaże Terzani wysyłał z kraju rządzonego przez proamerykański rząd generała Lon Nola, kraju uwikłanego w wojnę z Wietnamem, pogrążonego w chaosie. Podobnie jak jego mieszkańcy, z niepokojem, ale i z nadzieją oczekiwał nadejścia partyzanckich oddziałów komunistycznych. W kwietniu 1975 roku armia Czerwonych Khmerów zajęła Phnom Penh. Terzani, przebywający wówczas w Tajlandii, początkowo sceptycznie odnosił się do relacji uchodźców z Demokratycznej Kampuczy o systematycznej rzezi wrogów klasowych, uważając je za amerykańską prowokację. Ich słowa jednak się potwierdziły, a Terzani zrozumiał, że nastał koniec świata, który tak kochał. Jego książka to opowieść o zderzeniu azjatyckiej mentalności z krwawą rewolucją niesioną przez "duchy", czyli dawnych komunistycznych partyzantów wracających z niebytu jako Czerwoni Khmerzy.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Tiziano Terzani, dla wielu autorytet, mówi o wojnie, nienawiści i nawołuje do dialogu.Świat po 11 września 2001 roku nie jest już taki sam jak przedtem - to przekonanie w pełni podzielał znany włoski dziennikarz i podróżnik, mistrz współczesnego reportażu Tiziano Terzani, czemu dał wyraz w cyklu siedmiu listów zawartych w zbiorze Listy przeciwko wojnie. Część z nich była publikowana w prasie (polemizował w nich między innymi z Orianą Fallaci), część pozostawała jedynie w maszynopisie.Terzani przeciwstawia się w nich kontynuowaniu wojny, która nie rozwiązuje konfliktu, a jedynie pogarsza sytuację. Zamiast bomb proponuje dialog. Otwarcie na inną kulturę pozwoliłoby jego zdaniem zrozumieć motywy działania przeciwnika i dostrzec w nim nie tylko wroga i terrorystę, ale także człowieka.Tiziano Terzani postawił sobie za cel wywołanie dyskusji, nakłonienie czytelnika do chwili zastanowienia i świadomego, samodzielnego zajęcia stanowiska. Jego listy to ważny głos w debacie o sensie wojny i przejmująca odpowiedź na pełne nienawiści hasła - czy to płynące ze Wschodu, czy z Zachodu.Lubię pisać listy. Zawsze myślałem, że gdybym urodził się w bogatej rodzinie i trzysta lat temu tam, gdzie urodziłem się w biedzie, we Florencji, chciałbym tylko podróżować po całym świecie, żeby pisać listy. Dziennikarstwo do pewnego stopnia pozwoliło mi robić coś podobnego, ale byłem ograniczony ilością miejsca, terminami, wymogami języka. Teraz w końcu mogę po prostu pisać listy.(fragment)To krzyk uczciwego człowieka, który w Afganistanie dostrzegł nie kolejną wojnę, ale Zachód zapędzony w ślepą uliczkę.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni